Po raz kolejny ulicami Warszawy przeszedł Marsz dla Jezusa. W tym roku początek wydarzył się na Placu Bankowym, a koniec trasy na Polach Mokotowskich. Stanowił on jedno z wydarzeń Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Bardzo dużego wydarzania o charakterze ewangelizacyjnym.
Marsz jak zwykle miał charakter ekumeniczny i zgodnie z tradycją przeważali protestanci. Frekwencja taka sobie średnia. Jak na moje oko około 2000 osób, pewnie w większości z poza Warszawy. W tym roku nie prowadziłem badań, ale na jednej z poprzednich edycji rozpytywałem wśród uczestników i publika była w większości z poza rogatek stolicy.
Niestety indyferentyzm religijny zrobił swoje i Warszawiacy nie pchają się do uczestnictwa w tego typu imprezach, a szkoda. Co innego Parada Równości, tam były tłumy.
Niestety prawda jest taka, że nie potrafimy przyciągnąć ludzi, tak skutecznie jak robią to środowiska LGBT. Nie chodzi mi o sam marsz, bo on był zrobiony całkiem ładnie, chociaż ja bym nie wprowadzał takiej unifikacji czerwono-koszulkowej. Mojemu pokoleniu może kojarzyć się to z czerwonymi a la robotniczymi pochodami pierwszomajowymi. Bardziej by mi się podobało, gdyby było bardziej kolorowo i różnorodnie.
Ale to szczegół.
Znacznie ważniejsze jest to co się dzieje, we wspólnotach. O codzienną ewangelizację w naszych środowiskach oraz klimat we wspólnotach, który powinien przyciągać ludzi, a nie przyciąga. Wiele ludzi przychodzi i szybko odchodzi.
Ale wracając do Marszu to podobali mi się dwaj panowie dmący w szofar oraz panienki z gracją wywijające flagami. Krótkie głoszenia też w największym porządeczku, podobnie jak modlitwy.
Ale to przecinanie wstęgi, to mojemu pokoleniu kojarzy się z komunistycznym pierwszy sekretarzem PZPR przecinającym wstęgę na otwarcie kolejnej zdobyczy socjalizmu wykonanej zgodnie z planem. Ale to mało istotny drobiazg.
Brakowało mi bębniarzy, tych jest wielu we wspólnotach i robią dużo hałasu przyciągając uwagę przechodniów. Nie wiem czemu ich nie było?
Ja oczywiście jestem jak najbardziej za tego rodzaju marszami. Oby ich było jak najwięcej i jak najliczniejsze. Głośne, wesołe, radosne i przyciągające uwagę mieszkańców naszych miast. Pokazujące entuzjazm i wesołość chrześcijańską.
Zapraszam za rok.
Relację filmową można obejrzeć tutaj: Marsz dla Jezusa Warszawa 2015
sobota, 29 sierpnia 2015
piątek, 17 lipca 2015
Misja Na Placach Warszawy
Promotorem inicjatywy jest papież Franciszek, który zachęcał do wyjścia z kościołów i głoszenia Dobrej Nowiny na placach i ulicach miast, aby każdy współczesny człowiek, pod każdą szerokością geograficzną, mógł usłyszeć, że Bóg go kocha.
Obejmuje 5 kolejnych niedzielnych ewangelizacji, które odbywają się na placach ulicach, w parkach naszych miast realizowanych przez lokalne wspólnoty neokatechumenalne. Każda z nich ma swój temat przewodni, przybliżający konkretny aspekt kerygmatu.
W praktyce oznacza to głoszenie, świadectwa, muzykę, tańce, śpiewanie, rozdawanie ulotek.
A teraz kilka osobistych wrażeń. Jak każda ewangelizacja uliczna, również i ta jest bardzo mało skuteczna. Ludzie przechodzą popatrzą i odchodzą i niewiele z tego wynika.
Na rozdawanych ulotkach nie ma nawet adresu wspólnoty, która to organizuje. Rozdający ulotki nie wykazują żadnej inicjatywy w kierunku nawiązania kontaktu z przechodniami. A przecież powinni im głosić kerygmat, tak jak to jest przykładowo w przypadku Odnowy w Duchu Świętym.
Do pozytywów można zaliczyć bardzo ładną muzykę w dobrym wykonaniu i dobrą luźną atmosferę bez sztywniactwa i pozerstwa. Możliwość włączenia się przechodniów w proste tańce niemalże dla każdego.
Kiedyś neokatechumenat ewangelizował bezpośrednio przed katechezami kerygmatycznymi, zapraszając na nie. Katechezy kończyły się zawiązaniem wspólnoty. I była to znacznie skuteczniejsza inicjatywa.
Pozdrawiam wszystkich ewangelizatorów i życzę sukcesów. Mnie się osobiście bardzo podoba to co robicie, ale ja jestem "zewangelizowany" więc się nie liczę. To ma być dla niewierzących.
Wkrótce dodam linki do 3 filmów z tego wydarzania.
Oto pierwszy.
Misja Na Placach Warszawy 2015 Plac Zamkowy, Długa
Obejmuje 5 kolejnych niedzielnych ewangelizacji, które odbywają się na placach ulicach, w parkach naszych miast realizowanych przez lokalne wspólnoty neokatechumenalne. Każda z nich ma swój temat przewodni, przybliżający konkretny aspekt kerygmatu.
W praktyce oznacza to głoszenie, świadectwa, muzykę, tańce, śpiewanie, rozdawanie ulotek.
A teraz kilka osobistych wrażeń. Jak każda ewangelizacja uliczna, również i ta jest bardzo mało skuteczna. Ludzie przechodzą popatrzą i odchodzą i niewiele z tego wynika.
Na rozdawanych ulotkach nie ma nawet adresu wspólnoty, która to organizuje. Rozdający ulotki nie wykazują żadnej inicjatywy w kierunku nawiązania kontaktu z przechodniami. A przecież powinni im głosić kerygmat, tak jak to jest przykładowo w przypadku Odnowy w Duchu Świętym.
Do pozytywów można zaliczyć bardzo ładną muzykę w dobrym wykonaniu i dobrą luźną atmosferę bez sztywniactwa i pozerstwa. Możliwość włączenia się przechodniów w proste tańce niemalże dla każdego.
Kiedyś neokatechumenat ewangelizował bezpośrednio przed katechezami kerygmatycznymi, zapraszając na nie. Katechezy kończyły się zawiązaniem wspólnoty. I była to znacznie skuteczniejsza inicjatywa.
Pozdrawiam wszystkich ewangelizatorów i życzę sukcesów. Mnie się osobiście bardzo podoba to co robicie, ale ja jestem "zewangelizowany" więc się nie liczę. To ma być dla niewierzących.
Wkrótce dodam linki do 3 filmów z tego wydarzania.
Oto pierwszy.
Misja Na Placach Warszawy 2015 Plac Zamkowy, Długa
wtorek, 14 lipca 2015
Rozdawanie ulotek
W marketingu dóbr i usług zbadano, iż jedna ulotka na tysiąc prowadzi do decyzji zakupu.
Pewnie w ewangelizacji będzie to nieco lepiej, ale i tak jest to bardzo słaba metoda. Jednak czasami możemy zostać wyznaczeni do takiego zadania i trzeba starać wykonać je jak najlepiej.
Najczęściej ulotki, które dostaniesz są zaproszeniem na jakieś wydarzanie ewangelizacyjne.
I co z nimi zrobić?
Najczęściej ewangelizatorzy chodzą i rozdają je przechodniom w ruchliwych miejscach. Ta metoda nie nie jest zła pod warunkiem, że mamy dużo czasu i cierpliwości. Większość przechodniów nie weźmie od nas ulotki więc aby rozdać tysiąc ulotek być może będziemy potrzebować kilka dni.
Inną popularną metodą jest wkładanie za wycieraczki samochodów. Bardzo szybka. Można się w krótkim czasie pozbyć wielu ulotek. Niestety równie nieskuteczna. Narusza własność prywatną, powoduje zdenerwowanie właściciela auta, kojarzy się a agencją towarzyską. Zalegające za szybą ulotki w dużych ilościach sygnalizują złodziejowi opuszczenie samochodu.
Moim zdaniem najlepszą metodą jest powieszenie ulotki na tablicach ogłoszeń w blokach mieszkalnych i innych miejscach do komunikacji sąsiedzkiej np. przed kościołami lub zwyczajowych drzewach ogłoszeniowych. Jak ktoś zerwie ulotkę wieszamy nową, tak żeby cały czas wisiały. Zwróćmy uwagę gdzie są takie miejsca, może się przydać na przyszłość.
Kolejnym miejscem, z którego możemy skorzystać są ławki w parku. Wystarczy położyć ulotkę na ławce, obok siedzących. Z pewnością po nią sięgną. Jest to bardziej skuteczne od wręczania. Ludzie w parku mają więcej czasu, zatem jest większa szansa na przeczytanie. Gdy jest wiatr trzeba się zaopatrzyć w kamyki lub patyczki do położenia na ulotce, aby nie zostały szybko zdmuchnięte.
Kolejny sposób to położyć ulotki na siedzeniach w komunikacji miejskiej, aby wyglądało tak jakby je tam ktoś zostawił. Najlepiej na siedzeniu, gdzie sami siedzieliśmy. Nie zaśmiecać pojazdów, bo może się ktoś przyczepić do organizatorów wydarzenia.
I na koniec bardzo skuteczna metoda polegająca na pozostawianiu ulotek w kościołach przy wejściu, w kruchcie, na ławkach. Trzeba się zorganizować, kto zaniesie do jakiego kościoła, żeby one tam cały czas były.
Oczywiście szczególnie dużo ulotek pozostawiamy w okolicach miejsca, gdzie odbędzie się reklamowane wydarzanie. Ludzie mają blisko to prędzej przyjdą.
Pewnie w ewangelizacji będzie to nieco lepiej, ale i tak jest to bardzo słaba metoda. Jednak czasami możemy zostać wyznaczeni do takiego zadania i trzeba starać wykonać je jak najlepiej.
Najczęściej ulotki, które dostaniesz są zaproszeniem na jakieś wydarzanie ewangelizacyjne.
I co z nimi zrobić?
Najczęściej ewangelizatorzy chodzą i rozdają je przechodniom w ruchliwych miejscach. Ta metoda nie nie jest zła pod warunkiem, że mamy dużo czasu i cierpliwości. Większość przechodniów nie weźmie od nas ulotki więc aby rozdać tysiąc ulotek być może będziemy potrzebować kilka dni.
Inną popularną metodą jest wkładanie za wycieraczki samochodów. Bardzo szybka. Można się w krótkim czasie pozbyć wielu ulotek. Niestety równie nieskuteczna. Narusza własność prywatną, powoduje zdenerwowanie właściciela auta, kojarzy się a agencją towarzyską. Zalegające za szybą ulotki w dużych ilościach sygnalizują złodziejowi opuszczenie samochodu.
Moim zdaniem najlepszą metodą jest powieszenie ulotki na tablicach ogłoszeń w blokach mieszkalnych i innych miejscach do komunikacji sąsiedzkiej np. przed kościołami lub zwyczajowych drzewach ogłoszeniowych. Jak ktoś zerwie ulotkę wieszamy nową, tak żeby cały czas wisiały. Zwróćmy uwagę gdzie są takie miejsca, może się przydać na przyszłość.
Kolejnym miejscem, z którego możemy skorzystać są ławki w parku. Wystarczy położyć ulotkę na ławce, obok siedzących. Z pewnością po nią sięgną. Jest to bardziej skuteczne od wręczania. Ludzie w parku mają więcej czasu, zatem jest większa szansa na przeczytanie. Gdy jest wiatr trzeba się zaopatrzyć w kamyki lub patyczki do położenia na ulotce, aby nie zostały szybko zdmuchnięte.
Kolejny sposób to położyć ulotki na siedzeniach w komunikacji miejskiej, aby wyglądało tak jakby je tam ktoś zostawił. Najlepiej na siedzeniu, gdzie sami siedzieliśmy. Nie zaśmiecać pojazdów, bo może się ktoś przyczepić do organizatorów wydarzenia.
I na koniec bardzo skuteczna metoda polegająca na pozostawianiu ulotek w kościołach przy wejściu, w kruchcie, na ławkach. Trzeba się zorganizować, kto zaniesie do jakiego kościoła, żeby one tam cały czas były.
Oczywiście szczególnie dużo ulotek pozostawiamy w okolicach miejsca, gdzie odbędzie się reklamowane wydarzanie. Ludzie mają blisko to prędzej przyjdą.
wtorek, 23 czerwca 2015
Jezus bez konserwantów, dodatków, polepszaczy, GMO free.
Co znaczy bez konserwantów?
Niektórzy przedstawiają Jezusa historycznego. Pragną zakonserwować w naszej świadomości obraz osoby z pierwszego wieku, Żyda praktykującego, rabina o interesującym, kontrowersyjnym nauczaniu.
My natomiast głosimy Jezusa żyjącego, działającego w Twoim życiu, który ma moc przemienić Ciebie również dzisiaj w XXI wieku. Odnawiającego, nadąrzającego za zmianami kulturowymi w społeczeństwie, który chętnie zajrzy na koncert niebożej muzyki i nie zgorszy się aktualną modą.
Co znaczy bez dodatków?
Niektórzy dodają Jezusowi wiele cech i właściwości, których nie miał. Przykładowo robią z niego marksistę z karabinem na wzór południowo amerykańskich partyzantów, albo poczciwego pasterza z owieczką. Inni z kolei dodają mu partnerów do spółki takich jak święci i oddają im większe zainteresowanie i cześć niż samemu mistrzowi.
My natomiast głosimy Jezusa, który jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i ludźmi, który nie potrzebuje partnerów, który sam wystarcza. Tego, który umarł, abyśmy mogli być sprawiedliwymi, który kocha nas niezależnie od naszych uczynków. Na, którego miłość nie możemy i nie musimy zasługiwać.
Co znaczy bez polepszaczy?
Niektórzy ulepszają działanie Jezusa poprzez stosowanie wyrafinowanych technik modlitewnych, skomplikowanych i długich nabożeństw i rytuałów aby Jezus mógł uzdrawiać lepiej, więcej i szybciej. Aby jego działanie było skuteczniejsze i dotarło do większej liczby osób. Budują wielkie bogate świątynie, aby chwała Jezusa stała się jeszcze większa. Oni zwykli mówić - "Na większą chwałę Bożą" czyńmy to i tamto.
My natomiast głosimy, Jezusa, którego moc może przejawić się, kiedy tylko On sam zapragnie. Niezależnego, wolnego, nieskrępowanego ludzkimi wysiłkami i staraniami, który może działać jak zechce i gdzie zechce, w każdych nawet najmniej sprzyjających warunkach. Tego który nie potrzebuje żadnych polepszaczy, ani dopalaczy, aby osiągnąć lepszy wynik, czy stać się jeszcze większym. On jest najlepszy, największy i zawsze zwycięski, A Jego Chwały nie można w żaden sposób ulepszyć.
Co znaczy GMO free?
Niektórzy modyfikują "genotyp" Jezusa usuwając z niego "gen" boskości tym samym czyniąc z niego człowieka, mądrego obdarzonego nadprzyrodzonymi właściwościami, które wg nich tak naprawdę drzemią ukryte w każdym nas. Tylko trzeba je umiejętnie rozbudzić.
Inni z kolei czynią z Jezusa kolegę z podwórka takiego samego ziomala jak my.
Jeszcze inni propagują Go jako legendarnego założyciela chrześcijaństwa.
W dawnych czasach, na odwrót, byli tacy, którzy z kolei usuwali z Jezusa "gen" ludzki tym samym pozbawiając go realnego ciała, widząc w nim jedynie Boga.
My natomiast głosimy Jezusa prawdziwego Boga i człowieka. Boga pełnego mocy, chwały, silnego i potężnego, wszystko widzącego, przedwiecznego, przebywającego wszędzie i w każdym czasie i poza czasem. Człowieka podobnego do nas oprócz grzechu, mogącego współczuć nam w naszych problemach i nieszczęściach.
Niektórzy przedstawiają Jezusa historycznego. Pragną zakonserwować w naszej świadomości obraz osoby z pierwszego wieku, Żyda praktykującego, rabina o interesującym, kontrowersyjnym nauczaniu.
My natomiast głosimy Jezusa żyjącego, działającego w Twoim życiu, który ma moc przemienić Ciebie również dzisiaj w XXI wieku. Odnawiającego, nadąrzającego za zmianami kulturowymi w społeczeństwie, który chętnie zajrzy na koncert niebożej muzyki i nie zgorszy się aktualną modą.
Co znaczy bez dodatków?
Niektórzy dodają Jezusowi wiele cech i właściwości, których nie miał. Przykładowo robią z niego marksistę z karabinem na wzór południowo amerykańskich partyzantów, albo poczciwego pasterza z owieczką. Inni z kolei dodają mu partnerów do spółki takich jak święci i oddają im większe zainteresowanie i cześć niż samemu mistrzowi.
My natomiast głosimy Jezusa, który jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i ludźmi, który nie potrzebuje partnerów, który sam wystarcza. Tego, który umarł, abyśmy mogli być sprawiedliwymi, który kocha nas niezależnie od naszych uczynków. Na, którego miłość nie możemy i nie musimy zasługiwać.
Co znaczy bez polepszaczy?
Niektórzy ulepszają działanie Jezusa poprzez stosowanie wyrafinowanych technik modlitewnych, skomplikowanych i długich nabożeństw i rytuałów aby Jezus mógł uzdrawiać lepiej, więcej i szybciej. Aby jego działanie było skuteczniejsze i dotarło do większej liczby osób. Budują wielkie bogate świątynie, aby chwała Jezusa stała się jeszcze większa. Oni zwykli mówić - "Na większą chwałę Bożą" czyńmy to i tamto.
My natomiast głosimy, Jezusa, którego moc może przejawić się, kiedy tylko On sam zapragnie. Niezależnego, wolnego, nieskrępowanego ludzkimi wysiłkami i staraniami, który może działać jak zechce i gdzie zechce, w każdych nawet najmniej sprzyjających warunkach. Tego który nie potrzebuje żadnych polepszaczy, ani dopalaczy, aby osiągnąć lepszy wynik, czy stać się jeszcze większym. On jest najlepszy, największy i zawsze zwycięski, A Jego Chwały nie można w żaden sposób ulepszyć.
Co znaczy GMO free?
Niektórzy modyfikują "genotyp" Jezusa usuwając z niego "gen" boskości tym samym czyniąc z niego człowieka, mądrego obdarzonego nadprzyrodzonymi właściwościami, które wg nich tak naprawdę drzemią ukryte w każdym nas. Tylko trzeba je umiejętnie rozbudzić.
Inni z kolei czynią z Jezusa kolegę z podwórka takiego samego ziomala jak my.
Jeszcze inni propagują Go jako legendarnego założyciela chrześcijaństwa.
W dawnych czasach, na odwrót, byli tacy, którzy z kolei usuwali z Jezusa "gen" ludzki tym samym pozbawiając go realnego ciała, widząc w nim jedynie Boga.
My natomiast głosimy Jezusa prawdziwego Boga i człowieka. Boga pełnego mocy, chwały, silnego i potężnego, wszystko widzącego, przedwiecznego, przebywającego wszędzie i w każdym czasie i poza czasem. Człowieka podobnego do nas oprócz grzechu, mogącego współczuć nam w naszych problemach i nieszczęściach.
piątek, 19 czerwca 2015
Nie przyszedłem Pana nawracać
Nie raz zdarzało mi się, iż ktoś wiedząc o moich chrześcijańskich fascynacjach, zgadzał się ze mną spotkać tylko pod warunkiem, że nie będę go nawracał. Cóż było robić, trzeba było udzielić takiego zapewnienia.
Ja osobiście wierzę, iż każdy człowiek ateista również, nie może żyć bez Słowa Bożego, tyle że nie zawsze przybiera ono postać cytatów z Biblii. Bóg przemawia do ludzi na różne sposoby. Każdy musi konsumować Słowo Boże w przeciwnym wypadku umarł by z głodu. Jednak ta konsumpcja przybiera różne formy. Zatem nasz kerygmat musimy dostarczyć mu w strawnej dla niego formie. Inaczej umrze.
Być może ma "uczulenie" na Biblię i ucieknie od nas, gdy mu ją będziemy chcieli wmuszać na siłę?
Generalnie trzeba go nawracać tak, aby nie zorientował się, że go nawracamy. Jest to trudne i nie zawsze się udaje. Jeśli zostaniemy zdemaskowani i przyłapani na złamaniu umowy o ninawracaniu należy przeprosić. I powiedzieć coś w stylu że trudno się powstrzymać z okazaniem mu pomocy skoro jego problem mógłby rozwiązać Jezus, nawet jeśli w to nie wierzy. Wystarczy, że my w to wierzymy. Czasem to jest rozbrajające i człowiek zaczyna się otwierać. Wtedy trzeba wykorzystać moment i szybko iść za ciosem. Pamiętajmy Jezus jest po naszej stronie.
Jeśli się to nie uda, dajmy spokój, dalsza ewangelizacja będzie przeciwskuteczna Widocznie to nie jest czas dla niego. Czekajmy. Czasem nawet po wielu latach coś zacznie się zmieniać.
Jak to poznać?
Często sam ewangelizowany zacznie nam to sygnalizować na zasadzie, "chciałbym, a boje się". Przykładowo może zapytać nas niby z ciekawości, czy nadal "nawracamy grzeszników"?. To jest zielone światło, trzeba działać wtedy natychmiast, dla wywołania efektu zaskoczenia. Jeśli pomyliliśmy się - przeprosić za złe odczytanie jego intencji i czekać dalej. I nie zapomnijmy o modlitwie za niego.
Komuś może wydawać się, że to manipulacja. Że okłamujemy go. Spotkałem się z takimi zarzutami nieraz. Jednak ewangelizowany jest jak małe dziecko i faktycznie jest naszym duchowym dzieckiem, a dzieciom trzeba dostarczyć pokarm w odpowiedniej formie. Przypomnijmy sobie jak rodzice tłumaczyli nam w dzieciństwie pewne rzeczy w prosty dziecinny sposób, często uciekając się do różnych forteli odległych od prawdy, aby zachęcić nas do zrobienia czegoś albo uchronić przed uczynieniem sobie krzywdy. A przecież nikt nie myśli, że jest to manipulacja.
Czasem trzeba być sprytnym jak lis co mówił sam Jezus.
Ja osobiście wierzę, iż każdy człowiek ateista również, nie może żyć bez Słowa Bożego, tyle że nie zawsze przybiera ono postać cytatów z Biblii. Bóg przemawia do ludzi na różne sposoby. Każdy musi konsumować Słowo Boże w przeciwnym wypadku umarł by z głodu. Jednak ta konsumpcja przybiera różne formy. Zatem nasz kerygmat musimy dostarczyć mu w strawnej dla niego formie. Inaczej umrze.
Być może ma "uczulenie" na Biblię i ucieknie od nas, gdy mu ją będziemy chcieli wmuszać na siłę?
Generalnie trzeba go nawracać tak, aby nie zorientował się, że go nawracamy. Jest to trudne i nie zawsze się udaje. Jeśli zostaniemy zdemaskowani i przyłapani na złamaniu umowy o ninawracaniu należy przeprosić. I powiedzieć coś w stylu że trudno się powstrzymać z okazaniem mu pomocy skoro jego problem mógłby rozwiązać Jezus, nawet jeśli w to nie wierzy. Wystarczy, że my w to wierzymy. Czasem to jest rozbrajające i człowiek zaczyna się otwierać. Wtedy trzeba wykorzystać moment i szybko iść za ciosem. Pamiętajmy Jezus jest po naszej stronie.
Jeśli się to nie uda, dajmy spokój, dalsza ewangelizacja będzie przeciwskuteczna Widocznie to nie jest czas dla niego. Czekajmy. Czasem nawet po wielu latach coś zacznie się zmieniać.
Jak to poznać?
Często sam ewangelizowany zacznie nam to sygnalizować na zasadzie, "chciałbym, a boje się". Przykładowo może zapytać nas niby z ciekawości, czy nadal "nawracamy grzeszników"?. To jest zielone światło, trzeba działać wtedy natychmiast, dla wywołania efektu zaskoczenia. Jeśli pomyliliśmy się - przeprosić za złe odczytanie jego intencji i czekać dalej. I nie zapomnijmy o modlitwie za niego.
Komuś może wydawać się, że to manipulacja. Że okłamujemy go. Spotkałem się z takimi zarzutami nieraz. Jednak ewangelizowany jest jak małe dziecko i faktycznie jest naszym duchowym dzieckiem, a dzieciom trzeba dostarczyć pokarm w odpowiedniej formie. Przypomnijmy sobie jak rodzice tłumaczyli nam w dzieciństwie pewne rzeczy w prosty dziecinny sposób, często uciekając się do różnych forteli odległych od prawdy, aby zachęcić nas do zrobienia czegoś albo uchronić przed uczynieniem sobie krzywdy. A przecież nikt nie myśli, że jest to manipulacja.
Czasem trzeba być sprytnym jak lis co mówił sam Jezus.
niedziela, 31 maja 2015
Otwórz się aby otrzymać
W pierwszym punkcie kerygmatu podstawową obietnicą korzyści jest doświadczenie Bożej Miłości. Jednak smutna prawda jest taka, że dla wielu osób może to być na tyle abstrakcyjne pojęcie, że brak jego zrozumienia może zamknąć człowieka na to doświadczenie.
Zatem zadaniem ewangelizatora jest przybliżenie, na czym polega, o co chodzi z tą Bożą Miłością.
Jeśli ktoś nas kocha to może nam dać coś zupełnie za darmo. Również rzeczy materialne, czy uzdrowienia. A to już jest bliskie i zrozumiałe dla każdego. Małe dzieci nie płacą swoim rodzicom za jedzenie, utrzymanie oraz prezenty na urodziny.
Ludzie mogą doświadczyć Miłości poprzez dary Boże np. uzdrowienia. Jezus właśnie uzdrowieniami przyciągał największe tłumy.
Zobaczenie na własne oczy uzdrowień, choćby jednego, niekoniecznie własnego, może otworzyć nawet bardzo zamkniętego człowieka na Miłość Bożą. Tak było ze mną, i z wieloma innymi. Zatem do dzieła. Organizujmy w naszych parkach modlitwy o uzdrowienie.
Powodzenia.
Zatem zadaniem ewangelizatora jest przybliżenie, na czym polega, o co chodzi z tą Bożą Miłością.
Jeśli ktoś nas kocha to może nam dać coś zupełnie za darmo. Również rzeczy materialne, czy uzdrowienia. A to już jest bliskie i zrozumiałe dla każdego. Małe dzieci nie płacą swoim rodzicom za jedzenie, utrzymanie oraz prezenty na urodziny.
Ludzie mogą doświadczyć Miłości poprzez dary Boże np. uzdrowienia. Jezus właśnie uzdrowieniami przyciągał największe tłumy.
Zobaczenie na własne oczy uzdrowień, choćby jednego, niekoniecznie własnego, może otworzyć nawet bardzo zamkniętego człowieka na Miłość Bożą. Tak było ze mną, i z wieloma innymi. Zatem do dzieła. Organizujmy w naszych parkach modlitwy o uzdrowienie.
Powodzenia.
czwartek, 14 maja 2015
Sztuka komunikacji
Gdy zaczynałem swoją przygodę z ewangelizacją dziwiło mnie bardzo dlaczego niektórzy ewangelizatorzy spotykają się z atakami ze strony ewangelizowanych. Różnego rodzaju pogróżki słowne, szczucie psem, kłótnie, obrażanie ludzi.
Tak się złożyło, że miałem już wtedy za sobą kilka semestrów na studiach, takich przedmiotów jak, sztuka komunikacji, zasady dobrego wychowania, czy sztuka negocjacji. Zatem wiedziałem jak należy z ludźmi rozmawiać zarówno w codziennych kontaktach, jak i negocjacji handlowych, co przydawało się bardzo również w ewangelizacji. I dlatego ja nikogo nie obrażałem nie denerwowałem i rozmowy przebiegały w przyjaznej, a co najmniej poprawnej atmosferze.
Dlatego apeluje do wszystkich ewangelizatorów zapoznajcie się z literaturą przedmiotu. Jest mnóstwo książek na ten temat znajdziecie na pewno coś za darmo w bibliotekach lub internecie. To nic nie kosztuje, a z pewnością pomoże poprawić atmosferę waszych rozmów.
Tak się złożyło, że miałem już wtedy za sobą kilka semestrów na studiach, takich przedmiotów jak, sztuka komunikacji, zasady dobrego wychowania, czy sztuka negocjacji. Zatem wiedziałem jak należy z ludźmi rozmawiać zarówno w codziennych kontaktach, jak i negocjacji handlowych, co przydawało się bardzo również w ewangelizacji. I dlatego ja nikogo nie obrażałem nie denerwowałem i rozmowy przebiegały w przyjaznej, a co najmniej poprawnej atmosferze.
Dlatego apeluje do wszystkich ewangelizatorów zapoznajcie się z literaturą przedmiotu. Jest mnóstwo książek na ten temat znajdziecie na pewno coś za darmo w bibliotekach lub internecie. To nic nie kosztuje, a z pewnością pomoże poprawić atmosferę waszych rozmów.
piątek, 1 maja 2015
Czyje świadectwo jest najlepsze?
Twoje.
Nikt nie może lepiej świadczyć o Twoim życiu niż Ty sam.
Ani Ty nie możesz lepiej świadczyć o kimś innym. Najlepiej zrobi to on sam.
Dlatego nie ma sensu cytować świadectw innych. To my powinniśmy być świadkami. Osobiście relacjonować to co zrobił dla nas Jezus. Inaczej będziemy tylko nośnikami propagandy, a nie ewangelizatorami.
Nie jesteśmy posłani po to, aby oświecać naród prawdami ogólnymi, ale tylko w celu przekazania własnego życia innym.
Życia, które dał nam Jezus, Nowego Życia dzięki jego łasce i miłości, bez żadnych zasług z naszej strony. Mamy ogłosić jak żyjemy, jak postrzegamy świat, bez pouczania innych. Bez uczenia czegokolwiek. To nasze życia ma być dowodem na Miłość Bożą, którego nikt nie będzie mógł zakwestionować. Z którym nikt nie będzie polemizował.
Jeśli podajesz jakiś przykład z życia, a ktoś zaczyna polemizować, że tak nie jest, że to niemożliwe i u nikogo tak nie jest, co często się zdarza. To powiedz krótko:
- Ale w moim życiu jest właśnie tak. Czy chcesz żeby i u Ciebie tak było?
A jeśli odpowie "tak", to mam nadzieję, wiesz co masz robić.
Jeśli odpowie "nie", uszanuj jego wybór, może to jeszcze nie jego czas.
Nikt nie może lepiej świadczyć o Twoim życiu niż Ty sam.
Ani Ty nie możesz lepiej świadczyć o kimś innym. Najlepiej zrobi to on sam.
Dlatego nie ma sensu cytować świadectw innych. To my powinniśmy być świadkami. Osobiście relacjonować to co zrobił dla nas Jezus. Inaczej będziemy tylko nośnikami propagandy, a nie ewangelizatorami.
Nie jesteśmy posłani po to, aby oświecać naród prawdami ogólnymi, ale tylko w celu przekazania własnego życia innym.
Życia, które dał nam Jezus, Nowego Życia dzięki jego łasce i miłości, bez żadnych zasług z naszej strony. Mamy ogłosić jak żyjemy, jak postrzegamy świat, bez pouczania innych. Bez uczenia czegokolwiek. To nasze życia ma być dowodem na Miłość Bożą, którego nikt nie będzie mógł zakwestionować. Z którym nikt nie będzie polemizował.
Jeśli podajesz jakiś przykład z życia, a ktoś zaczyna polemizować, że tak nie jest, że to niemożliwe i u nikogo tak nie jest, co często się zdarza. To powiedz krótko:
- Ale w moim życiu jest właśnie tak. Czy chcesz żeby i u Ciebie tak było?
A jeśli odpowie "tak", to mam nadzieję, wiesz co masz robić.
Jeśli odpowie "nie", uszanuj jego wybór, może to jeszcze nie jego czas.
czwartek, 23 kwietnia 2015
Dyskusja - nie wchodzę
-Tak pięknie opowiadasz... tylko skąd tyle zła na świecie, weźmy za przykład taką pedofilię wśród księży albo głodujące dzieci, obozy koncentracyjne. Skoro Bóg jest tak dobry to dlaczego tyle zła na świecie?
-Nie przyszedłem tutaj aby Ciebie czegoś uczyć, ale tylko po to aby podzielić się doświadczeniem Bożej Miłości, które jest moim udziałem.
Czy chciałbyś i Ty doświadczać Bożej Miłości?
-A kto by nie chciał?
Teraz przychodzi czas na modlitwę o Doświadczenie Miłości!
Nie daj się wciągnąć w jakiekolwiek dyskusje. Ewangelizowani będą tego bardzo często próbować. Stop wszelkim dyskusjom. "Wygrałeś dyskusję przegrałeś duszę", jak mówi stare przysłowie ewangelizatorów.
-Nie przyszedłem tutaj aby Ciebie czegoś uczyć, ale tylko po to aby podzielić się doświadczeniem Bożej Miłości, które jest moim udziałem.
Czy chciałbyś i Ty doświadczać Bożej Miłości?
-A kto by nie chciał?
Teraz przychodzi czas na modlitwę o Doświadczenie Miłości!
Nie daj się wciągnąć w jakiekolwiek dyskusje. Ewangelizowani będą tego bardzo często próbować. Stop wszelkim dyskusjom. "Wygrałeś dyskusję przegrałeś duszę", jak mówi stare przysłowie ewangelizatorów.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Dlaczego ryba nie bierze?
"Ludzie nie chcą słuchać tego co do nich mówię, szkoda na to czasu, lepiej zajmę się czymś innym."
Wiele razy to słyszałem. Po początkowym zapale szybko przychodzi zniechęcenie.
Dlaczego ludzie nie chcą nas słuchać?
Mówiąc krótko, bo niechętnie zmieniają poglądy, a życie jeszcze trudniej.
Dlaczego mieliby się zmieniać po naszych słowach, nawet jeśli cytujemy z Biblii. Dla nich Biblia nie jest Słowem Bożym, ale jedną z wielu książek, niespecjalnie ciekawą. To, że my w to wierzymy nie znaczy, że inni wierzą.
Problemem ewangelizatora nie jest to, że ludzie się nie nawracają, to jest normalne, ale nasze zniechęcenie tym, że się nie nawracają.
Żaden rybak nie wypływa na połów po to żeby wrócić z niczym. Zdarzają się nieudane połowy jednak kiedyś przychodzi ten udany.
Satysfakcja w życiu człowieka jest konieczna. Jest jego naturalną potrzebą. Bez satysfakcji człowiek popada w depresje i zaczyna szukać realizacji gdzie indziej.
Ktoś kiedyś policzył, że przeciętny ewangelizator na przeprowadzonych sto rozmów, może cieszyć się nawróceniem tylko jednej osoby. Zatem zacznij liczyć już dziś jak dojdziesz do 99 to na pewno będziesz się cieszyć kolejnym nawróceniem. Życzę Ci, żeby to było wcześniej.
Pamiętasz, jak Piotr wrócił z niczym, Jezus powiedział mu, aby zarzucił sieci ponownie i wrócili z pełnym łodziami. To z pewnością było działanie łaski.
-Czy zatem łaska nie działa podczas każdej ewangelizacji?
-Działa, tego możesz być pewien.
-To dlaczego ludzie się nie nawracają?
-Mają wolną wolę. Mogą łaskę odrzucić. Bóg to szanuje, szanuj i Ty. Grzecznie podziękuj i szukaj kolejnej osoby. Poza wolną wolą są jeszcze inne przyczyny braku powszechnego nawrócenia, ale te rozważania na kiedy indziej.
Pamiętaj główną przyczyną, braku nawrócenia pod wpływem Twego głoszenia jest Twoje zniechęcenie. Jeśli przestajesz głosić to nikt na pewno się więcej nie nawróci.
Jak zatem się nie zniechęcać?
Mam nadzieję, że ten blog jest właśnie o tym, abyś pewne rzeczy zrozumiał, nauczył się i poczuł zachęcony. Będę się starał.
Ja już ewangelizuje 20 lat. To właśnie 20 lat temu nawróciłem się i następnego dnia już miałem okazję do kilku godzin rozmowy z dwoma osobami. Było O.K.. U mnie to poszło bardzo szybko, ale wiem, że nie u wszystkich tak jest. Niektórzy muszą dojrzeć.Ja się nie zniechęciłem i jakoś z Bożą pomocą wytrwałem. Możesz wytrwać i Ty.
A zatem 1, 2, 3....97,98,99 i... sukces pewny. Satysfakcja gwarantowana.
Powodzenia.
Wiele razy to słyszałem. Po początkowym zapale szybko przychodzi zniechęcenie.
Dlaczego ludzie nie chcą nas słuchać?
Mówiąc krótko, bo niechętnie zmieniają poglądy, a życie jeszcze trudniej.
Dlaczego mieliby się zmieniać po naszych słowach, nawet jeśli cytujemy z Biblii. Dla nich Biblia nie jest Słowem Bożym, ale jedną z wielu książek, niespecjalnie ciekawą. To, że my w to wierzymy nie znaczy, że inni wierzą.
Problemem ewangelizatora nie jest to, że ludzie się nie nawracają, to jest normalne, ale nasze zniechęcenie tym, że się nie nawracają.
Żaden rybak nie wypływa na połów po to żeby wrócić z niczym. Zdarzają się nieudane połowy jednak kiedyś przychodzi ten udany.
Satysfakcja w życiu człowieka jest konieczna. Jest jego naturalną potrzebą. Bez satysfakcji człowiek popada w depresje i zaczyna szukać realizacji gdzie indziej.
Ktoś kiedyś policzył, że przeciętny ewangelizator na przeprowadzonych sto rozmów, może cieszyć się nawróceniem tylko jednej osoby. Zatem zacznij liczyć już dziś jak dojdziesz do 99 to na pewno będziesz się cieszyć kolejnym nawróceniem. Życzę Ci, żeby to było wcześniej.
Pamiętasz, jak Piotr wrócił z niczym, Jezus powiedział mu, aby zarzucił sieci ponownie i wrócili z pełnym łodziami. To z pewnością było działanie łaski.
-Czy zatem łaska nie działa podczas każdej ewangelizacji?
-Działa, tego możesz być pewien.
-To dlaczego ludzie się nie nawracają?
-Mają wolną wolę. Mogą łaskę odrzucić. Bóg to szanuje, szanuj i Ty. Grzecznie podziękuj i szukaj kolejnej osoby. Poza wolną wolą są jeszcze inne przyczyny braku powszechnego nawrócenia, ale te rozważania na kiedy indziej.
Pamiętaj główną przyczyną, braku nawrócenia pod wpływem Twego głoszenia jest Twoje zniechęcenie. Jeśli przestajesz głosić to nikt na pewno się więcej nie nawróci.
Jak zatem się nie zniechęcać?
Mam nadzieję, że ten blog jest właśnie o tym, abyś pewne rzeczy zrozumiał, nauczył się i poczuł zachęcony. Będę się starał.
Ja już ewangelizuje 20 lat. To właśnie 20 lat temu nawróciłem się i następnego dnia już miałem okazję do kilku godzin rozmowy z dwoma osobami. Było O.K.. U mnie to poszło bardzo szybko, ale wiem, że nie u wszystkich tak jest. Niektórzy muszą dojrzeć.Ja się nie zniechęciłem i jakoś z Bożą pomocą wytrwałem. Możesz wytrwać i Ty.
A zatem 1, 2, 3....97,98,99 i... sukces pewny. Satysfakcja gwarantowana.
Powodzenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)