sobota, 29 sierpnia 2015

Marsz dla Jezusa Warszawa 2015

Po raz kolejny ulicami Warszawy przeszedł Marsz dla Jezusa. W tym roku początek wydarzył się na Placu Bankowym, a koniec trasy na Polach Mokotowskich. Stanowił on jedno z wydarzeń Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej. Bardzo dużego wydarzania o charakterze ewangelizacyjnym.

Marsz jak zwykle miał charakter ekumeniczny i zgodnie z tradycją przeważali protestanci. Frekwencja taka sobie średnia. Jak na moje oko około 2000 osób, pewnie w większości z poza Warszawy. W tym roku nie prowadziłem badań, ale na jednej z poprzednich edycji rozpytywałem wśród uczestników i publika była w większości z poza rogatek stolicy.

Niestety indyferentyzm religijny zrobił swoje i Warszawiacy nie pchają się do uczestnictwa w tego typu imprezach, a szkoda. Co innego Parada Równości, tam były tłumy.
Niestety prawda jest taka, że nie potrafimy przyciągnąć ludzi, tak skutecznie jak robią to środowiska LGBT. Nie chodzi mi o sam marsz, bo on był zrobiony całkiem ładnie, chociaż ja bym nie wprowadzał takiej unifikacji czerwono-koszulkowej. Mojemu pokoleniu może kojarzyć się to z czerwonymi a la robotniczymi pochodami pierwszomajowymi. Bardziej by mi się podobało, gdyby było bardziej kolorowo i różnorodnie.
Ale to szczegół.

Znacznie ważniejsze jest to co się dzieje, we wspólnotach. O codzienną ewangelizację w naszych środowiskach oraz klimat we wspólnotach, który powinien przyciągać ludzi, a nie przyciąga. Wiele ludzi przychodzi i szybko odchodzi.

Ale wracając do Marszu to podobali mi się dwaj panowie dmący w szofar oraz panienki z gracją wywijające flagami. Krótkie głoszenia też w największym porządeczku, podobnie jak modlitwy.
Ale to przecinanie wstęgi, to mojemu pokoleniu kojarzy się z komunistycznym pierwszy sekretarzem PZPR przecinającym wstęgę na otwarcie kolejnej zdobyczy socjalizmu wykonanej zgodnie z planem. Ale to mało istotny drobiazg.
Brakowało mi bębniarzy, tych jest wielu we wspólnotach i robią dużo hałasu przyciągając uwagę przechodniów. Nie wiem czemu ich nie było?

Ja oczywiście jestem jak najbardziej za tego rodzaju marszami. Oby ich było jak najwięcej i jak najliczniejsze. Głośne, wesołe, radosne i przyciągające uwagę mieszkańców naszych miast. Pokazujące entuzjazm i wesołość chrześcijańską.

Zapraszam za rok.


Relację filmową można obejrzeć tutaj: Marsz dla Jezusa Warszawa 2015


piątek, 17 lipca 2015

Misja Na Placach Warszawy

Promotorem inicjatywy jest  papież Franciszek, który zachęcał do wyjścia z kościołów i głoszenia Dobrej Nowiny na placach i ulicach miast, aby każdy współczesny człowiek, pod każdą szerokością geograficzną, mógł usłyszeć, że Bóg go kocha.

Obejmuje 5 kolejnych niedzielnych ewangelizacji, które odbywają się na placach ulicach, w parkach naszych miast realizowanych przez lokalne wspólnoty neokatechumenalne. Każda z nich ma swój temat przewodni, przybliżający konkretny aspekt kerygmatu.

W praktyce oznacza to głoszenie, świadectwa, muzykę, tańce, śpiewanie, rozdawanie ulotek.

A teraz kilka osobistych wrażeń. Jak każda ewangelizacja uliczna, również i ta jest  bardzo mało skuteczna. Ludzie przechodzą popatrzą i odchodzą i niewiele z tego wynika.
Na rozdawanych ulotkach nie ma nawet adresu wspólnoty, która to organizuje. Rozdający ulotki nie wykazują żadnej inicjatywy w kierunku nawiązania kontaktu z przechodniami. A przecież powinni im głosić kerygmat, tak jak to jest przykładowo w przypadku Odnowy w Duchu Świętym.

Do pozytywów można zaliczyć bardzo ładną muzykę w dobrym wykonaniu i dobrą luźną atmosferę bez sztywniactwa i pozerstwa. Możliwość włączenia się przechodniów w proste tańce niemalże dla każdego.

Kiedyś neokatechumenat ewangelizował bezpośrednio przed katechezami kerygmatycznymi, zapraszając na nie. Katechezy kończyły się zawiązaniem wspólnoty. I była to znacznie skuteczniejsza inicjatywa.

Pozdrawiam wszystkich ewangelizatorów i życzę sukcesów. Mnie się osobiście bardzo podoba to co robicie, ale ja jestem "zewangelizowany" więc się nie liczę. To ma być dla niewierzących.

Wkrótce dodam linki do 3 filmów z tego wydarzania.

Oto pierwszy.
Misja Na Placach Warszawy 2015 Plac Zamkowy, Długa




wtorek, 14 lipca 2015

Rozdawanie ulotek

W marketingu dóbr i usług zbadano, iż jedna ulotka na tysiąc prowadzi do decyzji zakupu.
Pewnie w ewangelizacji będzie to nieco lepiej, ale i tak jest to bardzo słaba metoda. Jednak czasami możemy zostać wyznaczeni do takiego zadania i trzeba starać wykonać je jak najlepiej.
Najczęściej ulotki, które dostaniesz są zaproszeniem na jakieś wydarzanie ewangelizacyjne.

I co z nimi zrobić?

Najczęściej ewangelizatorzy chodzą i rozdają je przechodniom w ruchliwych miejscach. Ta metoda nie nie jest zła pod warunkiem, że mamy dużo czasu i cierpliwości. Większość przechodniów nie weźmie od nas ulotki więc aby rozdać tysiąc ulotek być może będziemy potrzebować kilka dni.

Inną popularną metodą jest wkładanie za wycieraczki samochodów. Bardzo szybka. Można się w krótkim czasie pozbyć wielu ulotek. Niestety równie nieskuteczna. Narusza własność prywatną, powoduje zdenerwowanie właściciela auta, kojarzy się a agencją towarzyską. Zalegające za szybą ulotki w dużych ilościach sygnalizują złodziejowi opuszczenie samochodu.

Moim zdaniem najlepszą metodą jest powieszenie ulotki na tablicach ogłoszeń w blokach mieszkalnych i innych miejscach do komunikacji sąsiedzkiej np. przed kościołami lub zwyczajowych drzewach ogłoszeniowych. Jak ktoś zerwie ulotkę wieszamy nową, tak żeby cały czas wisiały. Zwróćmy uwagę gdzie są takie miejsca, może się przydać na przyszłość.

Kolejnym miejscem, z którego możemy skorzystać są ławki w parku. Wystarczy położyć ulotkę na ławce, obok siedzących. Z pewnością po nią sięgną. Jest to bardziej skuteczne od wręczania. Ludzie w parku mają więcej czasu, zatem jest większa szansa na przeczytanie. Gdy jest wiatr trzeba się zaopatrzyć w kamyki lub patyczki do położenia na ulotce, aby nie zostały szybko zdmuchnięte.

Kolejny sposób to położyć ulotki na siedzeniach w komunikacji miejskiej, aby wyglądało tak jakby je tam ktoś zostawił. Najlepiej na siedzeniu, gdzie sami siedzieliśmy. Nie zaśmiecać pojazdów, bo może się ktoś przyczepić do organizatorów wydarzenia.

I na koniec bardzo skuteczna metoda polegająca na pozostawianiu ulotek w kościołach przy wejściu, w kruchcie, na ławkach. Trzeba się zorganizować, kto zaniesie do jakiego kościoła, żeby one tam cały czas były.

Oczywiście szczególnie dużo ulotek pozostawiamy w okolicach miejsca, gdzie odbędzie się reklamowane wydarzanie. Ludzie mają blisko to prędzej przyjdą.

wtorek, 23 czerwca 2015

Jezus bez konserwantów, dodatków, polepszaczy, GMO free.

Co znaczy bez konserwantów?
    Niektórzy przedstawiają Jezusa historycznego. Pragną zakonserwować w naszej świadomości  obraz osoby z pierwszego wieku, Żyda praktykującego, rabina o interesującym, kontrowersyjnym nauczaniu.
    My natomiast głosimy Jezusa żyjącego, działającego w Twoim życiu, który ma moc przemienić Ciebie również dzisiaj w XXI wieku. Odnawiającego, nadąrzającego za zmianami kulturowymi w społeczeństwie, który chętnie zajrzy na koncert niebożej muzyki i nie zgorszy się aktualną modą.

Co znaczy bez dodatków?
    Niektórzy dodają Jezusowi wiele cech i właściwości, których nie miał. Przykładowo robią z niego marksistę z karabinem na wzór południowo amerykańskich partyzantów, albo poczciwego pasterza z owieczką. Inni z kolei dodają mu partnerów do spółki takich jak święci i oddają im większe zainteresowanie i cześć niż samemu mistrzowi.
    My natomiast głosimy Jezusa, który jest jedynym pośrednikiem między Bogiem i ludźmi, który nie potrzebuje partnerów, który sam wystarcza. Tego, który umarł, abyśmy mogli być sprawiedliwymi, który kocha nas niezależnie od naszych uczynków. Na, którego miłość nie możemy i nie musimy zasługiwać.

Co znaczy bez polepszaczy?
    Niektórzy ulepszają działanie Jezusa poprzez stosowanie wyrafinowanych technik modlitewnych, skomplikowanych i długich nabożeństw i rytuałów aby Jezus mógł uzdrawiać lepiej, więcej i szybciej. Aby jego działanie było skuteczniejsze i dotarło do większej liczby osób. Budują wielkie bogate świątynie, aby chwała Jezusa stała się jeszcze większa. Oni zwykli mówić - "Na większą chwałę Bożą" czyńmy to i tamto.
    My natomiast głosimy, Jezusa, którego moc może przejawić się, kiedy tylko On sam zapragnie. Niezależnego, wolnego, nieskrępowanego ludzkimi wysiłkami i staraniami, który może działać jak zechce i gdzie zechce, w każdych nawet najmniej sprzyjających warunkach. Tego który nie potrzebuje żadnych polepszaczy, ani dopalaczy, aby osiągnąć lepszy wynik, czy stać się jeszcze większym. On jest najlepszy, największy i zawsze zwycięski, A Jego Chwały nie można w żaden sposób ulepszyć.

Co znaczy GMO free?
    Niektórzy modyfikują "genotyp" Jezusa usuwając z niego "gen" boskości tym samym czyniąc z niego człowieka, mądrego obdarzonego nadprzyrodzonymi właściwościami,  które wg nich tak naprawdę drzemią ukryte w każdym nas. Tylko trzeba je umiejętnie rozbudzić.
Inni z kolei czynią z Jezusa kolegę z podwórka takiego samego ziomala jak my.
Jeszcze inni propagują Go jako legendarnego założyciela chrześcijaństwa.
W dawnych czasach, na odwrót, byli tacy, którzy z kolei usuwali z Jezusa "gen" ludzki tym samym pozbawiając go realnego ciała, widząc w nim jedynie Boga.
    My natomiast głosimy Jezusa prawdziwego Boga i człowieka. Boga pełnego mocy, chwały, silnego i potężnego, wszystko widzącego, przedwiecznego, przebywającego wszędzie i w każdym czasie i poza czasem. Człowieka podobnego do nas oprócz grzechu, mogącego współczuć nam w naszych problemach i nieszczęściach.

piątek, 19 czerwca 2015

Nie przyszedłem Pana nawracać

Nie raz zdarzało mi się, iż ktoś wiedząc o moich chrześcijańskich fascynacjach, zgadzał się ze mną spotkać tylko pod warunkiem, że nie będę go nawracał. Cóż było robić, trzeba było udzielić takiego zapewnienia.

Ja osobiście wierzę, iż każdy człowiek ateista również, nie może żyć bez Słowa Bożego, tyle że nie zawsze przybiera ono postać cytatów z Biblii. Bóg przemawia do ludzi na różne sposoby. Każdy musi konsumować Słowo Boże w przeciwnym wypadku umarł by z głodu. Jednak ta konsumpcja przybiera różne formy. Zatem nasz kerygmat musimy dostarczyć mu w strawnej dla niego formie. Inaczej umrze.
Być może ma "uczulenie" na Biblię i ucieknie od nas, gdy mu ją będziemy chcieli wmuszać na siłę?

Generalnie trzeba go nawracać tak, aby nie zorientował się, że go nawracamy. Jest to trudne i nie zawsze się udaje. Jeśli zostaniemy zdemaskowani i przyłapani na złamaniu umowy o ninawracaniu należy przeprosić. I powiedzieć coś w stylu że trudno się powstrzymać z okazaniem mu pomocy skoro jego problem mógłby rozwiązać Jezus, nawet jeśli w to nie wierzy. Wystarczy, że my w to wierzymy. Czasem to jest rozbrajające i człowiek zaczyna się otwierać. Wtedy trzeba wykorzystać moment i szybko iść za ciosem. Pamiętajmy Jezus jest po naszej stronie.

Jeśli się to nie uda, dajmy spokój, dalsza ewangelizacja będzie przeciwskuteczna Widocznie to nie jest czas dla niego. Czekajmy. Czasem nawet po wielu latach coś zacznie się zmieniać.
Jak to poznać?
Często sam ewangelizowany zacznie nam to sygnalizować na zasadzie, "chciałbym, a boje się". Przykładowo może zapytać nas niby z ciekawości, czy nadal "nawracamy grzeszników"?. To jest zielone światło, trzeba działać wtedy natychmiast, dla wywołania efektu zaskoczenia. Jeśli pomyliliśmy się - przeprosić za złe odczytanie jego intencji i czekać dalej. I nie zapomnijmy o modlitwie za niego.

Komuś może wydawać się, że to manipulacja. Że okłamujemy go. Spotkałem się z takimi zarzutami nieraz. Jednak ewangelizowany jest jak małe dziecko i faktycznie jest naszym duchowym dzieckiem, a dzieciom trzeba dostarczyć pokarm w odpowiedniej formie. Przypomnijmy sobie jak rodzice tłumaczyli nam w dzieciństwie pewne rzeczy w prosty dziecinny sposób, często uciekając się do różnych forteli odległych od prawdy, aby zachęcić nas do zrobienia czegoś albo uchronić przed uczynieniem sobie krzywdy. A przecież nikt nie myśli, że jest to manipulacja.
Czasem trzeba być sprytnym jak lis co mówił sam Jezus.

niedziela, 31 maja 2015

Otwórz się aby otrzymać

W pierwszym punkcie kerygmatu podstawową obietnicą korzyści jest doświadczenie Bożej Miłości. Jednak smutna prawda jest taka, że dla wielu osób może to być na tyle abstrakcyjne pojęcie, że brak jego zrozumienia może zamknąć człowieka na to doświadczenie.

Zatem zadaniem ewangelizatora jest przybliżenie, na czym polega, o co chodzi z tą Bożą Miłością.
Jeśli ktoś nas kocha to może nam dać coś zupełnie za darmo. Również rzeczy materialne, czy uzdrowienia. A to już jest bliskie i zrozumiałe dla każdego. Małe dzieci nie płacą swoim rodzicom za jedzenie, utrzymanie oraz prezenty na urodziny.
Ludzie mogą doświadczyć Miłości poprzez dary Boże np. uzdrowienia. Jezus właśnie uzdrowieniami przyciągał największe tłumy.

Zobaczenie na własne oczy uzdrowień, choćby jednego, niekoniecznie własnego, może otworzyć nawet bardzo zamkniętego człowieka na Miłość Bożą. Tak było ze mną, i z wieloma innymi. Zatem do dzieła. Organizujmy w naszych parkach modlitwy o uzdrowienie.
Powodzenia.

czwartek, 14 maja 2015

Sztuka komunikacji

Gdy zaczynałem swoją przygodę z ewangelizacją dziwiło mnie bardzo dlaczego niektórzy ewangelizatorzy spotykają się z atakami ze strony ewangelizowanych. Różnego rodzaju pogróżki słowne, szczucie psem, kłótnie, obrażanie ludzi.

Tak się złożyło, że miałem już wtedy za sobą kilka semestrów na studiach, takich przedmiotów jak, sztuka komunikacji, zasady dobrego wychowania, czy sztuka negocjacji. Zatem wiedziałem jak należy z ludźmi rozmawiać zarówno w codziennych kontaktach, jak i negocjacji handlowych, co przydawało się bardzo również w ewangelizacji. I dlatego ja nikogo nie obrażałem nie denerwowałem i rozmowy przebiegały w przyjaznej, a co najmniej poprawnej atmosferze.

Dlatego apeluje do wszystkich ewangelizatorów zapoznajcie się z literaturą przedmiotu. Jest mnóstwo książek na ten temat znajdziecie na pewno coś za darmo w bibliotekach lub internecie. To nic nie kosztuje, a z pewnością pomoże poprawić atmosferę waszych rozmów.

piątek, 1 maja 2015

Czyje świadectwo jest najlepsze?

Twoje.
Nikt nie może lepiej świadczyć o Twoim życiu niż Ty sam.
Ani Ty nie możesz lepiej świadczyć o kimś innym. Najlepiej zrobi to on sam.
Dlatego nie ma sensu cytować świadectw innych. To my powinniśmy być świadkami. Osobiście relacjonować to co zrobił dla nas Jezus. Inaczej będziemy tylko nośnikami propagandy, a nie ewangelizatorami.
Nie jesteśmy posłani po to, aby oświecać naród prawdami ogólnymi, ale tylko w celu przekazania własnego życia innym.
Życia, które dał nam Jezus, Nowego Życia dzięki jego łasce i miłości, bez żadnych zasług z naszej strony. Mamy ogłosić jak żyjemy, jak postrzegamy świat, bez pouczania innych. Bez uczenia czegokolwiek. To nasze życia ma być dowodem na Miłość Bożą, którego nikt nie będzie mógł zakwestionować. Z którym nikt nie będzie polemizował.

Jeśli podajesz jakiś przykład z życia, a ktoś zaczyna polemizować, że tak nie jest, że to niemożliwe i u nikogo tak nie jest, co często się zdarza. To powiedz krótko:
- Ale w moim życiu jest właśnie tak. Czy chcesz żeby i u Ciebie tak było?
A jeśli odpowie "tak", to mam nadzieję, wiesz co masz robić.
Jeśli odpowie "nie", uszanuj jego wybór, może to jeszcze nie jego czas.


czwartek, 23 kwietnia 2015

Dyskusja - nie wchodzę

-Tak pięknie opowiadasz... tylko skąd tyle zła na świecie, weźmy za przykład taką pedofilię wśród księży  albo głodujące dzieci, obozy koncentracyjne. Skoro Bóg jest tak dobry to dlaczego tyle zła na świecie?

-Nie przyszedłem tutaj aby Ciebie czegoś uczyć, ale tylko po to aby podzielić się  doświadczeniem Bożej Miłości, które jest moim udziałem.
Czy chciałbyś i Ty doświadczać Bożej Miłości?

-A kto by nie chciał?

Teraz przychodzi czas na modlitwę o Doświadczenie Miłości!
 Nie daj się wciągnąć w jakiekolwiek dyskusje. Ewangelizowani będą tego bardzo często próbować. Stop wszelkim dyskusjom. "Wygrałeś dyskusję przegrałeś duszę", jak mówi stare przysłowie ewangelizatorów.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Dlaczego ryba nie bierze?

"Ludzie nie chcą słuchać tego co do nich mówię, szkoda na to czasu, lepiej zajmę się czymś innym."
Wiele razy to słyszałem. Po początkowym zapale szybko przychodzi zniechęcenie.
Dlaczego ludzie nie chcą nas słuchać?
Mówiąc krótko, bo niechętnie zmieniają poglądy, a życie jeszcze trudniej.
Dlaczego mieliby się zmieniać po naszych słowach, nawet jeśli cytujemy z Biblii. Dla nich Biblia nie jest Słowem Bożym, ale jedną z wielu książek, niespecjalnie ciekawą. To, że my w to wierzymy nie znaczy, że inni wierzą.

Problemem ewangelizatora nie jest to, że ludzie się nie nawracają, to jest normalne, ale nasze zniechęcenie tym, że się nie nawracają.
Żaden rybak nie wypływa na połów po to żeby wrócić z niczym. Zdarzają się nieudane połowy jednak kiedyś przychodzi ten udany.
Satysfakcja w życiu człowieka jest konieczna. Jest jego naturalną potrzebą. Bez satysfakcji człowiek popada w depresje i zaczyna szukać realizacji  gdzie indziej.

Ktoś kiedyś policzył, że przeciętny ewangelizator na przeprowadzonych sto rozmów, może cieszyć się nawróceniem tylko jednej osoby. Zatem zacznij liczyć już dziś jak dojdziesz do 99 to na pewno będziesz się cieszyć kolejnym nawróceniem. Życzę Ci, żeby to było wcześniej.

Pamiętasz, jak Piotr wrócił z niczym, Jezus powiedział mu, aby zarzucił sieci ponownie i wrócili z pełnym łodziami. To z pewnością było działanie łaski.
-Czy zatem łaska nie działa podczas każdej ewangelizacji?
-Działa, tego możesz być pewien.
-To dlaczego ludzie się nie nawracają? 
-Mają wolną wolę. Mogą łaskę odrzucić. Bóg to szanuje, szanuj i Ty. Grzecznie podziękuj i szukaj kolejnej osoby. Poza wolną wolą są jeszcze inne przyczyny braku powszechnego nawrócenia, ale te rozważania na kiedy indziej.

Pamiętaj główną przyczyną, braku nawrócenia pod wpływem Twego głoszenia jest Twoje zniechęcenie. Jeśli przestajesz głosić to nikt na pewno się więcej nie nawróci.
Jak zatem się nie zniechęcać?
Mam nadzieję, że ten blog jest właśnie o tym, abyś pewne rzeczy zrozumiał, nauczył się i poczuł zachęcony. Będę się starał.

Ja już ewangelizuje 20 lat. To właśnie 20 lat temu nawróciłem się i następnego dnia już miałem okazję do kilku godzin rozmowy z dwoma osobami. Było O.K..  U mnie to poszło bardzo szybko, ale wiem, że nie u wszystkich tak jest. Niektórzy muszą dojrzeć.Ja się nie zniechęciłem i jakoś z Bożą pomocą wytrwałem. Możesz wytrwać i Ty.
A zatem 1, 2, 3....97,98,99 i... sukces pewny. Satysfakcja gwarantowana.
Powodzenia.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Świadectwo Kerygmatyczne

Jakie powinno być świadectwo?
Odpowiedź wg szkoły Prado Floresa.

Gdy człowiek otworzy się na Bożą łaskę, wówczas  jego serce  przepełnione jest miłością, radością i Bożą obecnością. Natychmiast rodzi się spontaniczna chęć podzielenia się tym z innymi.
Osobiste świadectwo jest dzieleniem się tym, co Bóg uczynił i czyni w moim życiu.
Więcej ludzi przyszło do Jezusa poprzez osobiste świadectwo, niż na skutek innych działań.
Dlaczego?
- Ponieważ dotyka ono prawdziwego życia ludzi i pokazuje, że Jezus Chrystus może je zmienić.

Dobre świadectwo kerygmatyczne winno być podsumowaniem powszechnego planu zbawienia w naszym osobistym życiu. Świadectwo nie powinno być natomiast, życiorysem czy opowiadaniem o swoich osobistych przeżyciach, odczuciach itd.

Dobre świadectwo powinno składać się z czterech części:

1. Przed spotkaniem Jezusa.
Jacy byliśmy i jak bardzo potrzebowaliśmy zbawienia. Tu akcentuje się nasze życie z dala od Pana oraz to, jak ułożył On tę drogę, aby nas spotkać. Należy unikać bardzo szczegółowego przedstawiania wszystkich grzechów, które popełniliśmy oraz nie podawać danych personalnych naszych bliźnich, którzy w nich uczestniczyli. Jednak również nie należy mówić ogólnikami typu "byłem wielkim grzesznikiem lub "moje życie było dalekie od Pana". Ta część ma stanowić swoisty kontrast wobec części po spotkaniu z Jezusem, aby zmiana naszego życia była dobrze widoczna. Powinna ona zająć mniej więcej jedną trzecią świadectwa.

Elementy historii zbawienia, które trzeba ukazać w tej części:
- Bóg mnie ukochał…
- Lecz ja nie doświadczałem tego z powodu mojego grzechu…
- A mimo to On by ze mną…

2. Osobiste spotkanie z Jezusem.
Tu przedstawiamy, co się zdarzyło i jak przyjęliśmy zbawienie Jezusa. Dobrze jest podać datę tego wydarzenia, opisać miejsce i okoliczności w jakim miało ono miejsce.Ta część powinna zająć mniej więcej jedną trzecią świadectwa.

Elementy historii zbawienia, które trzeba ukazać w tej części:
-Spotkanie z Jezusem, który pierwszy mnie umiłował, bez mojego starania...
-Moja odpowiedź na Jego miłość...
-Wyznanie Go jako mojego osobistego Zbawiciela i Pana całego mego życia…

3. Po spotkaniu z Jezusem

Przemiana tego, co wymieniliśmy w pierwszym punkcie. Nie przedstawiamy siebie jako ludzi doskonałych, lecz jako zwykłych świadków, w których Bóg zapoczątkował swe zbawcze dzieło. Zwracamy uwagę na te aspekty, w których już doświadczyliśmy zbawienia, przyniesionego przez Jezusa.
Szczególnie należy zwrócić uwagę na nasze życie we wspólnocie chrześcijańskiej i jakie owoce ono przynosi dla nas osobiście.
Trzeba też pokazać w jaki sposób służymy obecnie bliźnim pokazując w ten sposób przemianę naszego wcześniejszego egoistycznego  myślenia. Nie należy też zapominać o tym czego doświadczyliśmy od Boga. Przykładowo można tu wymienić uzdrowienia duchowe, psychiczne i fizyczne, poczucie opieki, bezpieczeństwa, miłości i przyjaźni. Ta część powinna zająć mniej więcej jedną trzecią świadectwa.

Elementy historii zbawienia, które trzeba ukazać w tej części:
- On dal mi nowe życie przez swojego Ducha…
- A teraz żyję w rodzinie Bożej…

4. Zachęta.
Świadectwo zawsze winno kończyć się zachętą:
Jeśli uczynił to we mnie, może to uczynić i w tobie. Pan chce uczynić to również w twoim życiu.



Poniżej  świadectwo Pawła przed Agrypą i Żydami ( Dzieje Apostolskie 22 i 26).  Może ono stanowić wzór dla Twojego osobistego świadectwa.

1. Przed spotkaniem Jezusa
Prześladowałem tę Drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety, co może poświadczyć zarówno arcykapłan, jak cała starszyzna. Od nich otrzymałem też listy do braci i udałem się do Damaszku z zamiarem uwięzienia tych, którzy tam byli, i przyprowadzenia do Jerozolimy dla wymierzenia kary.
Panie, oni wiedzą, że zamykałem w więzieniach tych, którzy wierzą w Ciebie, i biczowałem w synagogach, a kiedy przelewano krew Szczepana, Twego świadka, byłem przy tym i zgadzałem się, i pilnowałem szat jego zabójców.

2. Osobiste spotkanie z Jezusem.
 W drodze, gdy zbliżałem się do Damaszku, nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" "Kto jesteś, Panie?" - odpowiedziałem. Rzekł do mnie: "Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz".
Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił, nie słyszeli. Powiedziałem więc: "Co mam czynić, Panie?" A Pan powiedział do mnie: "Wstań, idź do Damaszku, tam ci powiedzą wszystko, co masz czynić". Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy.

3. Po spotkaniu z Jezusem
Niejaki Ananiasz, człowiek przestrzegający wiernie Prawa, o którym wszyscy tamtejsi Żydzi wydawali dobre świadectwo, przyszedł, przystąpił do mnie i powiedział: "Szawle, bracie, przejrzyj!" W tejże chwili spojrzałem na niego, on zaś powiedział: "Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego i Jego własny głos usłyszał. Bo wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś. Dlaczego teraz zwlekasz? Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając Jego imienia!" [...] "Idź - powiedział do mnie - bo Ja cię poślę daleko, do pogan"»."
"Temu widzeniu z nieba nie mogłem się sprzeciwić, królu Agryppo! Lecz nawoływałem najprzód mieszkańców Damaszku i Jerozolimy, a potem całej ziemi judzkiej, i pogan, aby pokutowali i nawrócili się do Boga, i pełnili uczynki godne pokuty. Z tego powodu pochwycili mnie Żydzi w świątyni i usiłowali zabić. Ale z pomocą Bożą żyję do dzisiaj i daję świadectwo małym i wielkim, nie głosząc nic ponad to, co przepowiedzieli Prorocy i Mojżesz, że Mesjasz ma cierpieć, że pierwszy zmartwychwstanie, że głosić będzie światło zarówno ludowi, jak i poganom»."[/i]

4. Zachęta.
"Dałby Bóg, aby prędzej lub później nie tylko ty, ale też wszyscy, którzy mnie dzisiaj słuchają, stali się takimi, jakim ja jestem, z wyjątkiem tych więzów»."


Świadectwo powinno być zawsze dostosowane do jego odbiorcy. Inny zatem będzie język świadectwa skierowany do młodzieży, a inny do osób starszych.
Należy unikać sformułowań typowych dla danego ruchu typu [i]"Jezusa spotkałem na REO"[/i], nawet jeśli mówimy je na spotkaniu wspólnotowym, bo przecież może się na nim znaleźć ktoś kto jest pierwszy raz i nic nie zrozumie.
Należy też unikać typowo teologicznych sformułowań typu[i]"struktury eklezjalne"[/i] itd.
Należy mówić współczesnym prostym językiem zrozumiałym dla słuchaczy.
Dobrze jest umieścić jeden lub kilka cytatów biblijnych. Warto jest skupić się na jakimś głównym motywie, a nie opowiadać od razu całe życie.


Świadectwo uzdrowienia.
Jest to szczególny i bardzo częsty typ świadectwa dlatego omówię go oddzielnie.
Dobre świadectwo uzdrowienia powinno być skonstruowane wg następującego schematu.

1. Byłem chory.
Tutaj należy krótko powiedzieć na co się cierpiało. Wystarczy wymienić nazwę choroby. Nie należy podawać jej dokładnego przebiegu. Przedstawiać dokumentacji lekarskiej. Opowiadać jak było u lekarza.
Jeśli choroba jest rzadko spotykana należy powiedzieć na czym ona polega. Opisy cierpień związanych z chorobą też są nie wskazane, ponieważ mogą zniechęcić do dalszego słuchania co wrażliwszych słuchaczy. Należy podać jak długo choroba trwała oraz rokowania lekarzy co do wyleczenia.
Przykład:  Chorowałem na kręgosłup przez 5 lat w wyniku obrażeń doznanych w wypadku samochodowym Nie mogłem chodzić o własnych nogach poruszałem się na wózku inwalidzkim. Lekarze nie dawali żadnych szans na wyleczenie.

2. Jezus mnie uzdrowił
Dobrze jest podać datę tego wydarzenia, opisać miejsce i okoliczności w jakim miało ono miejsce.
Pamiętajmy, że to Jezus jest podmiotem tej wypowiedzi.
Przykład:
Zostałem przywieziony na modlitwę o uzdrowienie (data i miejsce) i Jezus mnie uzdrowił. Podczas modlitwy Jezus podniósł mnie z wózka.

3. Jestem zdrowy.
Tu opisujemy obecny stan zdrowia i korzyści, które z tego wyniknęła ze szczególnym uwzględnieniem przemiany duchowej jaka się w nas dokonała.
Przykład: Obecnie nie mam żadnych problemów z kręgosłupem. Mogę chodzić na własnych nogach Jezus uzdrowił nie tylko moje nogi, ale również moją duszę, Cieszę się, że znalazłem swoje miejsce we wspólnocie wierzących, gdzie mogę wzrastać w miłości i przyjaźni braterskiej.

4. Zachęta.
Jezus uzdrowił mnie może również uzdrowić Ciebie. On ma władzę nad wszystkimi chorobami.


RKS
Trzy cechy charakterystyczne świadectwa kerygmatycznego.

R - Radosne
Ewangelia to, zwiastowanie wielkiej radości:
Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: 11 dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. (Łukasz 2, 10)
Nie może być skutecznie przekazywana inaczej jak tylko z radością, która napełniała samego Jezusa:
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. (Łukasz 10, 21)
i Apostołów: "A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana" (1 Tes 1, 6)
"Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna".(1J 1,4)

Świadectwo winno być otoczone atmosferą radości, winien mu towarzyszyć uśmiech, ogień słów i przekonanie w spojrzeniu. Radość jest pierwszym znakiem tego, kto znalazł ukryty skarb. To winno być jawne i tak zaraźliwe, by zapraszało również ewangelizowanego do zdobycia go.
Oczywiście, nie chodzi o radość biorąca się z braku problemów, lecz o „radość w Panu, która jest nasza ostoją” (Ne 8, 10)

K - Krótkie
Dobre świadectwo koncentruje się na tym, co podstawowe dla zbawczego dzieła Boga, bez wchodzenia w przypadkowe czy skomplikowane szczegóły. Długie opowiadania męczą, ponieważ traci się fundamentalne nastawienie.
Niekoniecznie trzeba opowiadać całe życie, wystarczy jedynie to, co pozostaje w bezpośredniej relacji z nawróceniem. Sytuacje grzechu (szczególnie, kiedy wciągają innych) winny być traktowane z delikatnością i rozwagą. Nie należy wskazywać osób, które mogłyby być w jakiś sposób dotknięte tym, co się opowiada. Typowe świadectwo kerygmatyczne pisane powinno zawierać około 100 słów, a mówione powinno trwać około 3 min. Należy je w domu przećwiczyć i zmierzyć czas.
   

S - Skoncentrowane na Jezusie.
Świadectwo nie koncentruje się na tym, kto je wygłasza, aby inni go podziwiali, lecz na samym Chrystusie i na Jego zbawczym dziele.
Najlepszym przykładem jest tu Maryja Panna, która wykrzyknęła: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmogący”. Na końcu swej wypowiedzi oddaje uznanie i chwałę samemu Bogu: „święte jest Jego imię”(Łk 1, 49).
Zaimek osobowy osoby pierwszej, >>ja<<, nie powinien występować prawie wcale: nie mówimy: „ja uczyniłem, ja zmieniłem, ja jestem, ja mam”. Ulubione zdanie powinno brzmieć raczej: „Pan mnie… Pan mnie zbawił…, umiłował, dał mi swego Ducha” itd.

Warto również przygotować jakieś gesty, które wzmocnią siłę oddziaływania naszego świadectwa.
Na stronie internetowej można dodać obrazki lub zdjęcia i stosowne emotki oraz pokolorować tekst w odpowiednich miejscach, aby w ten sposób wzmocnić efekt radości.

To co podałem to pewien schemat jednak każde świadectwo powinno być przede wszystkim autentyczne i kreatywne.
Widziałem i słyszałem wiele świadectw napisanych wg tego schematu i niestety były schematyczne, a zatem nieprzekonujące.
A świadectwo powinno zaciekawić, zaintrygować, zachęcić do własnych poszukiwań. Nie powinno wiać z niego nudą i wyuczonymi formułkami.
Trzeba tu znaleźć złoty środek między schematem, a autentycznością.

niedziela, 29 marca 2015

Zanieczyszczenie powietrza

Obecnie wiele się mówi na temat zanieczyszczenia powietrza. I to prawda powietrze jest bardzo zanieczyszczone. W Warszawie normy są często przekraczane, głównie za sprawą samochodów Jak obliczyli ekolodzy, w Polsce co roku z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera przedwcześnie ponad 40 tysięcy osób.

Jest wiele organizacji ekologicznych, które walczą z tym problemem. Jednak powietrze staje się z każdym rokiem coraz bardziej zanieczyszczone.
Organizacje te mówią wiele na temat niskiej świadomości ekologicznej. Gdy podniesiemy tę świadomość ludzie się opamiętają i przestaną niszczyć naszą planetę.
W Warszawie to takie proste. Wystarczy przestać jeździć samochodem po mieście. Jednak pojazdów wciąż przybywa.

Zatem, co tak naprawdę jest zanieczyszczone?
Nasze dusze. I to one potrzebują oczyszczenia. Jednak, aby mogło się ono dokonać potrzebne jest doświadczenie Miłości Bożej. Gdy człowiek poczuje się kochany przez Boga, to pokocha i siebie. Nie będzie wtedy podejmował takich autodestrukcyjnych działań jak zanieczyszczanie powietrza we własnym mieście.
Nie należy oczywiście zapominać o edukacji ekologicznej, pamiętając o zasadzie "pierwsze rzeczy jako pierwsze". Czyli pierwsza ewangelizacja, potem edukacja.

Ewangelizatorze drogi chcesz poprawić stan powietrza w swojej okolicy zacznij ewangelizować. To jest dość swierzy temat dopiero co wchodzi na dobre do mass mediów. Warto go wykorzystać - "lepiej być pierwszym niż ostatnim". Ewangelizacja wciąż nowa w swoich środkach, niezmienna w kerygmatycznej treści.

niedziela, 22 marca 2015

Ewangelizator, czy akwizytor?

2Kor 2,17:
"Bo nie jesteśmy jak wielu, co handlują Słowem Boga, ale ponieważ z czystości, ale ponieważ z Boga, przed (obliczem) Boga mówimy w Mesjaszu."

Celem akwizytora jest sprzedanie klientowi obietnicy korzyści z oferowanego produktu lub usługi.
Również i wielu ewangelizatorów zachowuje się w podobny sposób. Mówią na przykład. Przyjdź do wspólnoty to zostaniesz uzdrowiony, znajdziesz pracę, żonę lub męża. Przekonują ewangelizowanych o korzyściach jakie mogą odnieść z przyjęcia ewangelii. Jest to faktycznie metoda skuteczna według kryteriów ilościowych. W ten sposób można na jakiś czas przeciągnąć wiele osób do wspólnoty.

Jednak w dłuższej perspektywie taka metoda jest błędna, gdyż buduje w ewangelizowanym poczucie, iż do wspólnoty idzie się po to żeby brać, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie. Wspólnota jest po to by dawać innym. Według mnie metoda ewangelizacji na akwizytora jest przyczyną tak kiepskiej jakości wspólnot, w których większość ludzi jest tylko po to by brać.

Zatem co powinien obiecywać ewangelizator podczas głoszenia. Moim zdaniem przede wszystkim należy koncentrować się na doświadczeniu Miłości Bożej możliwym w życiu ewangelizowanego. Nie głosimy zdrowia, pracy, mieszkania, żony lub męża. Głosimy spotkanie z żywym Bogiem, otwarcie bramy i wprowadzenie w życie duchowe. Kto nie jest zainteresowany życiem duchowym chrześcijaństwo nie jest dla niego.

 Jeśli ewangelizator ma z przekonaniem głosić Miłość Bożą musi sam jej doświadczać inaczej będzie jedynie akwizytorem, może i bardzo dobrym i profesjonalnym, ale tylko akwizytorem.
A akwizytor nawet najlepszy nie jest w stanie nikogo ewangelizować.

Pamiętajmy o trzech osobach ewangelizacji.
1. Ewangelizator głosi.
2. Duch Święty przekonuje.
3. Ewangelizowany słucha.

Słucha, jednak, również ewangelizator, aby mówić nie od siebie, ale od Boga w Chrystusie, jak napisał Paweł we wersecie cytowanym na początku. Nasza słowa powinny pochodzić z Boga, w nim mieć swoje źródło.

Jak to osiągnąć w praktyce?
Stoisz przed ewangelizowanym i słuchasz, co Bóg Ci mówi, jak nic nie mówi, to pytaj ewangelizowanego o jego życie, problemy, cokolwiek, aby się otworzył. Pozwól mu mówić i cierpliwie czekaj na Natchnienie, co masz Ty mówić.
Jeśli przyjdzie idź za tym. Na ogół będzie to jakaś ogólna wskazówka. Bóg zostawia Ci duże pole na kreatywność. Mów swobodnie "przed (obliczem) Boga" i odczuwaj duchowo, czy Bóg to potwierdza. Jeśli czujesz sprzeciw, zatrzymaj się natychmiast i szukaj innej drogi realizacji Bożych wskazówek.
Czasem możesz dostać konkretne słowa, wtedy powtórz je dosłownie.

Bywa, że żadne natchnienie nie przychodzi. Co wtedy robić?
Można zaproponować ewangelizowanu modlitwę nad nim za to co Ci powiedział, albo niech sam zaproponuje. Czasem to zmienia wszystko. Doświadcza on Bożej Miłości i serce jego się rozwiązuje. Czasem sama modlitwa wystarczy i już chce przyjść do wspólnoty, a tam może będzie głosił ktoś inny, nie Ty.

A jeśli ktoś nie ma żadnych Natchnień i nie słyszy Boga?
Na to też Paweł odpowiedział w cytowanym wcześniej wersecie - "ale ponieważ z czystości". Jeśli masz czyste serce, myśli i masz powołanie do ewangelizacji kerygmatycznej będziesz miał Natchnienia. Nie ma innej opcji.
O tym napisze więcej w przyszłości, z Bożą pomocą.

niedziela, 15 marca 2015

Nie ma ewngelizacji bez dobrej wspólnoty

Moim zdaniem to jest najtrudniejszy temat. Każdy, kto kiedykolwiek zaangażował się w jakąś wspólnotę chrześcijańską wie jak skomplikowane bywają relacje uczniów Jezusa.
Idealna wspólnota nie istnieje. Jednak im będzie ona lepsza tym ewangelizacja będzie skuteczniejsza.

Jak każdy młody adept sztuki ewangelizacji już zapewne wie, wspólnota stanowi ostatni punkt kerygmatu. Ostatni nie znaczy najmniej ważny. A pod pewnymi względami nawet najważniejszy.
Dlaczego?
Bo najwięcej osób odeszło od aktywnego chrześcijaństwa właśnie z powodu wspólnoty, czy to całego kościoła, czy też małych grup.

Jednak ja skoncentruje się na małych grupach. Kościół jako całość zostawiam papieżowi.
Zatem jak stworzyć dobrą wspólnotę?
Wbrew pozorom recepta na to jest bardzo prosta
Wystarczy zrozumieć te proste słowa, że "więcej radości jest w dawaniu niż braniu".
Łatwo powiedzieć trudniej zrealizować. Jednak problem ze złymi wspólnotami nie tkwi w ich organizacji, formie spotkań, duchowości, ale w nas samych. A w szczególności w tym iż przychodzimy do wspólnot nie po to by dawać, ale po to by brać, nie po to aby kochać, ale być kochanym.

Wracają do ewangelizacji. Jeśli nowo-nawrócony trafi do dobrej wspólnoty, która zajmie się nim troskliwie jest duża szansa, iż pozostanie aktywnym chrześcijaninem, jeśli jednak trafi do złej wspólnoty to może się tak stać, iż jego wiara ulegnie jeszcze większemu umniejszeniu i znajdzie się w obozie przeciwników Kościoła.
Zatem bez wspólnoty nie ma ewangelizacji.
A w przypadku złej wspólnoty jest antyewangelizacja?

A jak konkretnie powinna wyglądać opieka nad nowo-nawróconym we wspólnocie?
Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa dla skuteczności ewangelizacji, jednak wykracza poza obszar działalności ewangelizatora kerygmatycznego i tym samym tematykę tego blogu.

Wniosek z tego, jak chcesz być dobrym ewangelizatorem poszukaj sobie dobrej wspólnoty. A dobra wspólnota to taka, w której Miłość Boża jest odczuwalna dla każdego, kto przychodzi.

sobota, 14 marca 2015

Lekarstwo na samotność

Wiele badaczy  życia społecznego twierdzi, że jedną z głównych chorób naszych czasów jest samotność. Ludzie żyją w dużych miastach zamieszkałych przez miliony osób, a jednak czują się samotni. Mają mnóstwo znajomych jednak jakość tych znajomości ich nie satysfakcjonuje. Jak zwykle ilość nie przechodzi w jakość.
Wszyscy pragniemy głębokich relacji, jednak mało kto je znajduje. Rodzina daleko w innym mieście lub na wsi. A tu trzeba samotnie zmagać się z trudną rzeczywistością dużego miasta.

Czy zatem ewangelizacja może być lekarstwem na samotność?
I tak i nie.
Jeśli potraktujemy ewangelizację jako lekarstwo na samotność, to wtedy ona z całą pewnością takim lekarstwem nie będzie.

Jeśli jednak głoszenie będzie dla nas zewnętrznym wyrazem miłości ewangelicznej, jako skutek uboczny nawiążemy wiele głębokich relacji, na które nie mielibyśmy szans nie ewangelizując.
Ja jeszcze nie spotkałem prawdziwego ewangelizatora, który cierpiałby na samotność.

Zatem przede wszystkim miłość do ewangelizowanego, z której wynika autentyczna głęboka relacja między ewangelizowanym, a ewangelizatorem i tylko wtedy ewangelizacja będzie tym o co naprawdę chodziło Jezusowi, kiedy posłał swoich uczniów z propozycją głoszenia Dobrej Nowiny.

Z czasem ewangelizowani, poprzez wspólne budowanie naszych trwałych relacji opartych na Jezusie, mogą stać się naszymi bliskimi przyjaciółmi.

Ważne jest, aby każda nowo-ewangalizowana osoba znalazła przynajmniej jenego przyjaciela wśród osób wierzących. Możemy to być my, może być ktoś inny.
Jeśli nie znajdzie będzie bardzo trudne dla niej, aby wytrwać w naśladowaniu Jezusa. Musimy koniecznie o to zadbać, bo inaczej nasz trud ewangalizacyjny pójdzie na marne. Najlepiej jakby  była specjalna służba opieki nad nowo-ewangalizowanymi, ale często nie ma, zatem jesteśmy zdani na własne siły.
Ale wracając do tytułu artykułu "Lekarstwo na samotność" , to i dobrze że nie ma takiej służby, będziemy mieć wiele przyjaciół.